Dalej doliną rzeki na północ.
Taksówkarz Martin uznał, że na samym gazie i końcówce paliwa nie dojedziemy do
miejsca w które zmierzamy. Stacja paliw mieściła się pomiędzy zniszczonymi
zabudowaniami fabrycznymi i w niczym nie przypominała standardów do których
byłem przyzwyczajony. Trudno było powiedzieć jakiego pochodzenia benzynę kupuje
nasz kierowca. Zaraz potem jechaliśmy w górę, asfaltową drogą pełna dziur.
 |
Taksówkarz Martin |
Osiedle
na wzgórzu było częścią Alawerdi, centrum przemysłu chemiczno-miedziowego.
Przed pierwszą wojną światową mieściło się tutaj największe centrum przetwórstwa
miedzi w Europie. Dziesięciolecia rabunkowej eksploatacji zdegradowało
krajobraz i zniszczyło roślinność.
Miejsce to obecnie przypominało tolkienowski Mordor. Spoglądałem zafascynowany
w dół. Nad miasteczkiem, położonym w dolinie, górowała fabryka, której komin,
niczym wszechwidzące oko obserwował miasto. Obserwował i niemiłosiernie truł
swymi wyziewami. Jak z jądra ciemności promieniowała klątwa na zielone wzgórza,
czyniąc to miejsce trudnym do życia.
 |
Alawerdi i huta miedzi |
Wjechaliśmy w osiedle. Radzieckie
bloki stały nie remontowane od czasu ich powstania. Odrapane sypiące się tynki
i żółte rury z gazem przecinające niebo w najdziwniejszych miejscach, by wspiąć
się potem po ścianach. Połowa mieszkań była opuszczona, strasząc wybitymi
oknami. Miasto upadłe, miasto widmo.
 |
Blok |
Przypomniałem sobie stare poradzieckie
osiedla wojskowe opuszczone przez wojska radzieckie, wyjeżdżające z Polski w
1991 roku. Pośród dziewiczych lasów stoją blokowiska z wyrwanymi rurami i
instalacjami, z mieszkaniami pozostawionymi przez wyjeżdżających w pośpiechu
obywateli ZSRR. Alawerdi wyglądało podobnie, ale tutaj wciąż wegetowali ludzie.
Niektórzy pracowali w kombinacie, niektórzy byli za starzy na wyjazd, inni nie
posiadali wystarczających środków by uciec. Opuszczony budynek hotelowy straszył
przy wielkim , pustym placu, wzdłuż którego, w rozpadających się budach,
sprzedawcy wystawiali swoje ubogie towary.
 |
Centralny plac |
Zatrzymaliśmy się przed rozpadającym się blokiem,
na dole którego mieścił się sklep. Martin zatelefonował i powiedział, że musimy
chwilę poczekać. Po paru minutach podjechały dwa samochody terenowe i z jednego
z nich wysiadł uśmiechnięty mężczyzna. Krótkie spodenki, koszulka polo, białe
skarpetki i klapki. Powagi rosłej sylwetce dodawał błysk złota na sygnetach,
łańcuchu i wśród białych zębów. Oto przybył Armen, przedstawiciel miejscowego
biznesu. Właściciel hotelu, sklepu i Bóg
wie czego jeszcze. Najlepszy hotel w mieście mieścił się na parterze bloku, tuż
obok sklepu. Pomieszczenia pozbawione okien były wilgotne, ale w miarę czyste.
W łazience wisiała dziwna aparatura produkująca rzekomo ciepłą wodę.
 |
Najlepszy Hotel w Mieście |
Armen zaproponował kolację.
Pomiędzy hotelem a sklepikiem wciśnięte było jeszcze jedno pomieszczenie,
będące kuchnią. Mogliśmy kupić sobie w sklepie to co chcieliśmy zjeść a jedna z
ekspedientek ugotowała z tych produktów smaczną kolację.
-Czy mam zapłacić za
przygotowanie kolacji?
-Jak uważasz -odpowiedział Armen
-Jeśli będzie ci smakować, zapłać ile uważasz. Jeśli nie, nie płać.
Siedliśmy więc przy plastikowym
stoliku przed sklepem i po chwili zajadaliśmy pyszny omlet z pomidorami,
sałatki i lawasz, popijając zimnym piwem. Do stolika dosiadła się jedna z
ekspedientek i brunetka mówiąca czystym rosyjskim. Nazywała się Mariam i była
szwagierka Armena, na co dzień mieszkającą we Władykaukazie. Miasto te, zbudowane
w 1784 roku przez Rosjan, było kluczem do całego Zakaukazia i strzegło
przejazdu Gruzińska Droga Wojenną. Zaledwie 15 km od jej domu 1 września 2004
roku rozegrały się tragiczne wydarzenia. 33 żołnierzy Szamila Basajewa
wtargnęło do szkoły w Biesłanie i uwięziło setki osób tam będących. W wyniku
nieudanego szturmu sił specjalnych doszło do serii wybuchów i śmierci 334 osób.
Mariam opowiadała o szoku, wywołanym śmiercią dzieci, o ludziach wciąż
opłakujących stratę i czasie, który nie jest w stanie uleczyć zadanych sercu
ran. Region będący centrum sporów pomiędzy muzułmańskimi Inguszami i
prawosławnymi Osetyjczykami nie jest bezpieczny, od czasu gdy Wielki Demiurg
Narodów Józef Stalin pomieszał w kaukaskim kotle, wzniecając animozje i
wzajemną wrogość między małymi narodami zamieszkującymi te góry. Tutaj nie
zapomina się krzywd, tutaj pielęgnuje się je dziesięcioleciami, czekając na
możliwość zemsty. 156 dzieci nie żyje. Matki i bliscy nie zapomną tego nigdy, a
krew lać się będzie jeszcze za dziesiątki lat. Szwagierka Armena mówiła o
wszechobecnym poczuciu zagrożenia ze strony kaukaskich bojowników. Pomimo tego, południowe rubieże Rosji jawiły
się dla Ormian jako szansa na skok cywilizacyjny i dawały większą szansę na w
miarę dostatnie życie.
 |
Widok osiedla |
Niedługo przed zmierzchem
ruszyłem w kierunku klasztoru Sanahin. Z hotelu było tam blisko 4 km. Droga
prowadziła przez post-apokaliptyczne osiedle, by wkroczyć w, sąsiadującą z nim,
sielankową wioskę. Domki tonęły, zalewane lawiną roślin, która pokrywała
wszystko. Nad dziurawą drogą przechodziły zardzewiałe rury z gazem. Wszystko
było skorodowane i zbutwiałe, jednak w tej wiejskiej scenerii, zniszczenia nie
były już tak uderzające jak na sąsiadującym blokowisku. Tuż za wioską znajdował
się teren klasztoru.
 |
Wioska obok osiedla |
Być może istniał on już w IV
wieku. Na pewno jednak był potężnym centrum religijno-naukowym w X i XI wieku.
W murach klasztoru działała Akademia Grigorija Magistrosa, najwybitniejszego
człowieka swojej epoki. Ten armeński arystokrata, po aneksji kraju w 1045 roku,
poddał się władzy Cesarza Bizancjum Konstantyna IX Monomacha. Tłumaczył liczne
działa filozofów greckich i rzymskich. Budował kościoły i klasztory. Jednak
najbardziej jest znany ze swoich listów. Napisał ich 88, adresując do mnichów,
książąt i królów, dając świadectwo epoce w której żył i umożliwiając nam jej
poznanie. Nie jest to jednak łatwe. Magristos był doskonale wykształconym
mieszkańcem pogranicza, w którym mieszały się religie i języki. W swoich
listach, nie dość, że odnosił się do wydarzeń oczywistych dla adresatów, a dla
nas nieznanych, to jeszcze mieszał języki ormiański, grecki, arabski i perski.
Tłumaczenia jego 88 pism trwają do dzisiaj. W samej Akademii uczono przedmiotów
humanistycznych, ale również zgłębiano nauki medyczne, dając nawet studentom do
dyspozycji prosektorium. Świetność uczelni zakończył najazd Mongołów, który
nieodwołalnie zmieniał cały ówczesny świat. Począwszy od dalekich rubieży Chin,
poprzez cały jedwabny szlak, aż do tego regionu. Większość miejsc, dotkniętych
tą klęską, nie podnosiła się już z upadku.
 |
Klasztor Sanahin |
Klasztor uderza posępnym
wdziękiem. Zbudowany z kamienia, który sczerniał z wiekami, oszczędnie
zdobiony, wtopił się w zielony krajobraz stojąc pośród wysokich drzew. Dach
porósł trawami i niewielkim krzewami, wydając się jeszcze jednym pagórkiem. Do
środka wkroczyłem stąpając po płytach grobowców, którymi wyłożono przedsionek.
Nad nimi rozpościerał się okrągły strop podparty niskimi, masywnymi kolumnami.

Wewnątrz potężnego pomieszczenia widoczne były drzwi. W środku znajdował się
ołtarz. Właściwie dwa arkusze tkaniny i dwa święte obrazy. Nie pasował do
surowych murów. Mrok rozświetlały jedynie dwa okienka, na jednej ze ścian i w
kopule. 1000 lat temu paliły się tutaj setki świec, a sam przybytek był główną
katedrą królestwa Lorri. To niewielkie królestwo błysnęło na tych ziemiach
przez niespełna 200 lat obejmując swoim zasięgiem również część obecnej Gruzji.
Pamięć o królestwie trwa w nazwie prowincji (Lori) i w dwóch cudownych
klasztorach ufundowanych przez ówczesnych władców: Sahin i Hachpat.

Pomiędzy surpem Matki Bożej
(Astwacacin) i surpem Odkupiciela (Amenapyrkicz) znajduje się korytarz pełen
wnęk. Prawdopodobnie tutaj odbywały się wykłady Akademii. Usiadłem w jednej z
nisz, próbując sobie wyobrazić lekcje sprzed tysiąca lat. Gdy Europę zalewał
mrok średniowiecza, tutaj biło jedno z serc naszej kultury. W sąsiadującej z
Akademią bibliotece klasztornej, zgromadzono wtedy setki ksiąg, w tym
tłumaczenia antycznych filozofów i mędrców.
Tuż obok kompleksu znajduje się
cmentarz. Obok pochodzących z XI wieku grobowców rodów Kiurikianów i
Zakarianów, znajduje się również grobowiec rodu Argutinskich-Dołgorukich, panów
tych ziem w XIX wieku. Z cmentarza rozciąga się widok na dolinę i klasztor,
niewątpliwie jeden z najpiękniejszych w całej Armenii.
 |
Rodzinne grobowce |