![]() |
Mieszkańcy chłodzący się w cieniu, tuż przy głównej ulicy. |
Tuż obok hotelu, o podnóża
twierdzy, znajdował się stary hamam. Półnagi wąsacz zachęcał gestem do wejścia.
Był upalny dzień, ludzie leżeli na trawie się w cieniu drzew, próbując złapać
oddech. Hamam wydał mi się w tej sytuacji przedsionkiem raju. Łaźnia tylko dla
panów, choć panie również mogą z niej korzystać, w wydzielonych dla nich
godzinach. Wszedłem wraz z synem. Otrzymałem klucze do malutkich przebieralni i
w samej przepasce ruszyłem do środka. Wnętrze było pełne pary wodnej. Po środku
wyłożonej marmurem komnaty stał płaski kamienny stół mogący pomieścić kilka
osób. Wokół stoły kilkanaście kraników z wodą a w głębi prysznice. Wszystko,
jak parę wieków temu. Po 15 minutach siedzenia w saunie dwóch postawnych
masażystów ścierało nam naskórek, na przemian mydliło i polewało zimną wodą. Na
Szymku, niesamowite wrażanie zrobiły mydliny, którymi „opatuleni” byliśmy w
całości. Wąsacz wykręcił mi ręce i naciągał wszystkie mięśnie. Mył wszystkie
zakamarki mojego ciała, łącznie z uszami, pozostawiając jedynie genitalia. Na
koniec zostałem opatulony w grube ręczniki i położyłem się na leżaku.
Przenikało mnie uczucie niespotykanej wręcz czystości. Mogłem bez strachu
zmierzyć się z żarem zalewającym ulice, który mimo późnej pory, nie zelżał ani
trochę.
W pierwszej kolejności postanowiłem
pokłonić się dawnym władcą tej krainy. Na wzgórzu nieopodal cytadeli Hisar
znajdował się Osman ve Orhan Gazi Turbeler, gdzie w zrekonstruowanych w XIX
wieku grobowcach leżeli Osman Gazi i jego syn Orhan. Osman Gazi założył na początku XIV wieku dynastię, która
przez następne wieki nieprzerwanie rządziła Turcją, aż do upadku Imperium po I
wojnie światowej. Samo miasto zdobył jego syn Orhan, dwa lata po śmierci ojca,
ustanowił tu stolicę i dał początek rozbudowie Bursy. Orhan był też pierwszym,
który używał tytułu sułtana. W grobowcach w ciszy tłoczyli się ludzie. Zmawiali
krótkie modlitwy, robili zdjęcia. Widać było, jak ogromnym szacunkiem cieszył
się założyciel imperium. Tuż obok grobowców, restauracja rozłożyła stoły na
wolnym powietrzu. Zbliżał się zmrok i kelnerzy układali sałatki oraz przystawki.
Przy siedzeniach stały tabliczki z rezerwacjami. Przyszli biesiadnicy
oczekiwali na tarasie obserwując Bursę o zachodzie słońca. Przyglądałem się im
z zaciekawieniem. Mężczyźni w drogich garniturach i elegancko ubrane kobiety,
rozmawiali między sobą lub przyglądali się swojemu miastu.
![]() |
Elita miasta czeka na zachód słońca by zasiąść do stołów |
Zestaw klientów wskazywał,
że w miejscu tym jadają ludzie bardzo zamożni. Przy ramadanowym stole został
ubity pewnie niejeden interes. Mi musiał wystarczyć sam widok. Bursa położona
jest pośród wzgórz. Słońce kładło się za jedno z nich oświetlając miasto
ciepłym, żółtym światłem. Pode mną widziałem nowoczesną, pełną ruchu
metropolię, w której wielopiętrowe wieżowce mieszały się ze starymi meczetami.
Mógłbym kontemplować to miejsce godzinami, jednak światło powoli znikało, pogrążając Bursę w mroku.
Mógłbym kontemplować to miejsce godzinami, jednak światło powoli znikało, pogrążając Bursę w mroku.
![]() |
Bursa o zachodzie słońca |
Zszedłem na dół, w kierunku
centrum, by obejrzeć Ulu Camii . Meczet ten został wzniesiony przez Bajazyta I,
wnuka Orhana, po zwycięstwie nad ostatnią wyprawą krzyżową w 1396 roku. Ze
względu na swą masywność i niewielkie okna, meczet przypominał obronną
twierdzę. Przed wejściem tłoczyli się ludzie, wycieczka kobiet w chustach
(około 100 osób) rozsiadła się na schodach słuchając przewodnika, wokół
zewnętrznej fontanny mężczyźni dokonywali ablucji.
![]() |
Panie zwiedzające meczet. |
U podnóża świątyni
rozciągało się targowisko. Wszedłem do środka meczetu i przystanąłem
zachwycony. Pokryta dwudziestoma kopułami ogromna przestrzeń otaczała wspaniałą
fontannę. Ściany ozdobione zapierającą dech w piersiach kaligrafią i
ornamentami przywodziły na myśl europejski renesans. Całość była znakomicie
odrestaurowana i utrzymana w czarno-białych barwach.
![]() |
Ulu Camii |
Przeszedłem do przodu by z
bliska podziwiać Mimber, będący arcydziełem sztuki snycerskiej. Meczet tchnął
spokojem. Mężczyźni rozmawiali w małych grupkach siedząc pod ścianami,
niektórzy czytali Koran, kilku modliło się przed ornamentami, dwóch spało na
miękkim dywanie. Usiadłem w jednej z nisz okiennych rozglądając się na boki.
Budowla nie miała w sobie lekkości edirnskiego Selimiye, ale w swoim stylu była
doskonała.
![]() |
W meczecie, podobnie jak w innych, panowała luźna atmosfera. |
![]() |
Chłopak gra i śpiewa dla swej wybranki |
Następnego dnia wyruszyłem skoro
świt. Starą Bursę, pełną bawiących się dzieci, spotkać można w bocznych ulicach
miasta. Rozpadające się domy przywodziły na myśl niektóre z dzielnic Stambułu,
choć tam skala upadku była znacznie większa. Podczas wędrówki spotykałem
mężczyzn grających na bębnach przymocowanych paskiem z przodu. Zwykle dźwięki
te rozlegały się w nocy, przypominając muzułmanom o ostatnim posiłku przed
świtem, lecz tutaj mężczyźni muzykowali w biały dzień. Jeden z chłopców,
szczupły młodzieniec z kolczykiem w uchu, wyraźnie kierował swą pieśń do
dziewczyny filuternie wychylonej przez okno. Miasto było pełne dźwięków. Z
rytmem bębnów mieszał się warkot samochodów i nawoływania ulicznych sprzedawców
melonów. Żółte owoce pachniały oszałamiająco, mieszając się z wonią starych
domów. Leżący pośród budynków cmentarz pełen był kotów, snujących się niemrawo między
rozrzuconymi w nieładzie grobami.
![]() |
Uliczni sprzedawcy melonów |
Udałem się w kierunku centrum.
Bazar i dzielnica rzemieślników przyciągała mnie jak zawsze. Szedłem przez
ulicę szewców i krawców, przez sklepy rzeźników (serca, mózgi, jądra i baranie
głowy z oczami), przez zapachy i kolory.
![]() |
Szczęśliwe koty mieszkają na bazarach. |
Każdy z mikroskopijnych sklepików czy
warsztatów był prywatnym biznesem właściciela i jego rodziny, jego powodem do
dumy i szczęścia. Czyż nie jest to piękniejszy model niż praca wyrobnika w
bezosobowym koncernie? Czy gospodarka oparta na mikroskopijny i małych firmach,
nie daje ludziom więcej szczęście i czy również nie wyzwala więcej kreatywności
(w sklepach bogactwo wzorów zamiast dyktatu kilku marek światowych koncernów).
Z zazdrością patrzyłem na te ulice. Szewcy, krawcy, serwis maszyn do szycia –tu
przedmiot miał swoją wartość, opłacało się go naprawić, nie wyrzucało szybko.
Może tak bardzo poszukiwany model, ratujący upadającą Europę, znajdował się tuż
za rogiem?
![]() |
Warsztat naprawiający maszyny do szycia |
Sam bazar był mieszaniną nowych
budynków i bardzo starych, zabytkowych Hanów. Można było kupić jedwabną chustę,
przyprawy czy kolorowe, żywe ptaki. Było kilka sklepów oferujących stroje
liturgiczne do obrzezań. Malutkie manekiny wyglądały jakby prezentowały stroje
dla książąt. Srebro, złoto, gronostaje, wymyślne czapeczki i wspaniałe szable.
Gdy przystanąłem przed jedną z wystaw sprzedawczyni założyła kapiącą cekinami
czapkę Szymkowi. Gdy wytłumaczyłem mu do czego ten strój służy, zbladł nieco,
nie wierząc, że takie rzeczy dzieją się naprawdę. Szczególnie spodobał mi się
Koza Han, gdzie wokół małego meczetu rozłożył się budynek z krużgankami, w
którym sprzedawcy oferowali wszelkie możliwe wyroby z jedwabiu.
![]() |
Sklepik ze zwierzętami |
Dalej od centrum znajdował się
jeden z najpiękniejszych meczetów Bursy -Yesil Camii. Mogłem tam dojechać
dolmuszem, ale wybrałem przechadzkę. Na placu przed budynkiem, drobni
sprzedawcy oferowali pamiątki turystom. Kupiłem bączek na sznurku, który był
wprawiany w ruch zręcznymi rękoma starszego mężczyzny (później, w hotelu,
próbowałem bezskutecznie powtórzyć ten wyczyn). Niestety w świątyni przeprowadzano gruntowny
remont i nie dane mi było zobaczyć jej wnętrza. Mogłem natomiast obejrzeć
znajdujące się tuż obok Zielone Mauzoleum z grobowcem sułtana Mehmeda I,
prawnuka Orhana. Wnętrze wyłożone turkusowymi płytkami otaczało grób sułtana,
który sam musiał wyrąbać sobie drogę do władzy. Ojciec jego, Bajazyd I, został
uwięziony przez Tamerlana po bitwie pod Ankarą i w niewoli zmarł. Mehmed
sięgnął po tron walcząc ze swoimi braćmi –Isą i Sulejmanem. W całym
zamieszaniu, po różnych stronach konfliktu, uczestniczyło liczne potęgi tej
części Europy: Cesarz Bizancjum Manuel, hospodar wołoski Mircza, księże serbski
Stefan i Wenecja (jak zwykle mająca interesy wszędzie). Jego kłopoty nie
zakończyły się, gdy został jedynym władcą Imperium. Musiał zmierzyć się jeszcze
z „cudownie” odnalezionym bratem Mustafą, który zaginął w bitwie pod Ankarą i
szejkiem Beddredinem, który pod hasłem zjednoczenia trzech wielkich religii
rozpoczął powstanie. Ostatecznie pokonał wszelkie przeciwności, zrekonstruował
zniszczone najazdami państwo i w końcu spoczął w Bursie.
![]() |
Zielone Mauzoleum |
W pobliżu kompleksu znajdowała
się palarnia fajek wodnych. Usiadłem przy stoliku, w pomieszczeniu o szerokich
otwartych oknach, z widokiem na tę część miasta. Gdy dumałem pykając jabłkowy
tytoń ze wszystkich stron rozległy się śpiewy muezinów. Po kolei odzywał się
minaret za minaretem, drążąc powietrze jękliwymi dźwiękami. Było głośno i
kakofonicznie. Dźwięki te, z niezrozumiałych powodów, sprawiały mi przyjemność.
Również nad ranem lubiłem budzić się na chwilę słysząc Adhan.
![]() |
Otwarta przestrzeń palarni fajek wodnych |
Czas był wracać do centrum i
zgodnie z odwiecznym rytmem wschodów i zachodów słońca, znaleźć coś do
jedzenia. Wybór padł na knajpkę leżącą blisko bazaru. Zająłem miejsce przy
stoliku i przyniosłem kilka różnych potrawa (jak zwykle: fasolki, bakłażany i
frytki). W tym czasie do mojej rodziny przysiadła się ortodoksyjna rodzina
turecka. Trzy kobiety w chustach rozsiadły się wygodnie i czekały na obsłużenie
przez mężczyznę, który donosił im jedzenie i napoje. Najmłodsza z nich,
wyglądająca na nastolatkę, była żoną mężczyzny. Panie zerkały na nas ciekawie
nie odzywając się jednak. Głowa rodziny, po doniesieniu wszystkich koniecznych
wiktuałów, sam usiadł i wdał się ze mną w pogawędkę. Pytał o wrażenia z Bursy.
Widziałem jego dumę, gdy chwaliłem piękno miasta. Na pytania mojej żony również
odpowiadał ale zwracając się do mnie. W tym kraju mogłem czuć się jak
„prawdziwy mężczyzna”.
![]() |
Ulu Camii |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz